czwartek, 30 grudnia 2010

Tęsknię do tamtych chwil gdy twe słowa starczały za chleb. A o uśmiech gdy dookoła ból przyprawiał nas ciepły koc.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Co jest? nie no nic... tylko ta miłość jakaś taka przereklamowana. Tyle czytamy o niej , oglądamy filmów, marzymy o idealnym partnerze. Kiedy nagle dochodzi do tego , żeby zacząć wdrażać te wyobrażenia w życie, okazuje się że to jest niemożliwe. ALE DLACZEGO? Myślę , że w marzeniach, planach zapominamy o tym czego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, o problemach, porażkach, o normalnym codziennym życiu. Tym w którym każdy pocałunek nie odbywa się przy dźwięku orkiestry, pod czas wykwintnej kolacji, czy przy zachodzie słońca. Stereotypy które utarły się w naszych głowach powodują nieustające niezadowolenie z partnera, z tego co w nim chcemy widzieć a co widzimy na prawdę. Zaczynamy kłócić sie o bzdury, o te które miały stworzyć nasz idealny świat... Opada kurz, to wszystko co stworzyliśmy w wyobraźni, wyłania się czysty i klarowny obraz rzeczywistości, która przestaje nam się podobać, nad którą nie mamy kontroli, w której wcale nie chcemy tkwić !!! Chcemy do naszej bajki.
CO NAM POZOSTAJE? Pogodzić się z tym co jest, pozostać na przywiązaniu i przyjaźni, cieszyć się że jest jak jest. ALE JEŚLI NIE POTRAFIĘ? jeśli nie potrafisz, musisz się odciąć i nauczyć żyć samotnie szukając księcia z bajki na białym rumaku, zachodu słońca, czy zamku.
To wszystko co towarzyszyło nam przy poznawaniu świata, przy oswajaniu go, przed opadnięciem kurzu pozostaje daleko za nami... do tego nie ma powrotu, wszechobecna nieczułość, żal, do samego siebie, przelewana na partnera. rzeczywistość.
miłość? czym jest...

niedziela, 31 października 2010

hmm a teraz, po wszystkim!
i każde spotkanie to trochę jakby czas się zatrzymał, stoisz obok no i co? i jest jak dawniej, rozmawiamy, śmiejemy się, chodzimy w te same miejsca. Ale przecież nic nie jest jak dawniej, idziemy innymi drogami każdy swoją !
Jednak kiedy wychodzę z domu , zatrzaskuję drzwi i widzę Twój samochód... to hmm, powracają wspomnienia. Nie, to nawet nie wspomnienia. Na chwilę zapominam że było coś co stanęło między nami, uśmiecham się, idę do Ciebie Ty wychodzisz , witasz się ze mną... idziemy, rozmawiamy. Coś się zmieniło? wygląda na to że nie, ale poczekaj, żegnamy się , Ty wsiadasz do samochodu, ja zatrzaskuję drzwi od domu.... i koniec.
teraz widzę, faktycznie, coś się zmieniło, pora wrócić to tego nowego życia bez Ciebie. uśmiecham się szeroko i idę dalej, kontynuować co przerwałam przed wyjściem.

poniedziałek, 4 października 2010

Ból ostatecznie minie, piorun nie uderza w to samo miejsce dwa razy, więc nie wchodźmy dwa razy do tej samej rzeki... ?
A co kiedy tak bardzo chcemy żeby piorun znów uderzył, pomimo że to uderzenie bolało a rany nie zdążyły się jeszcze zagoić. Co jeśli znów chcemy poczuć na palcach stóp nurt rzeki, mimo tego iż wiemy że będzie lodowata niemalże jak lód ? Co jeśli ból nie minął a my podświadomie nie chcemy się z niego oswobodzić ?
Dlaczego tak panicznie boimy się osamotnienia ? Dlaczego z pamięci wyrzucamy złe chwile a pozostawiamy tylko te dobre? Dlaczego choć wiemy że rzeka będzie zimna, a uderzenie pioruna zaboli chcemy jeszcze... wszystko przez lęk przed samotnością ?! Dlaczego jedno słowo na temat przeszłości sprawia że stopy miękną, serce przyspiesza rytm... a my... jesteśmy gotowi poświęcić wszystko, poświęcić siebie, nie słuchając głosu rozsądku nie słuchając już nawet podświadomości, znów wchodzimy do rzeki i chodź jest jeszcze bardziej zimna niż poprzednim razem ,wchodzimy jeszcze głębiej, i dlaczego nastawiamy się na uderzenie pioruna i czekamy, choć wiemy że już prawdopodobnie nie uderzy , że już nie przejdzie po naszym ciele. Nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na te pytania, choć wiem że źle robię wchodzę do rzeki i zanurzam się co raz głębiej, chociaż czuję że nurt mnie porywa, że pewnie się utopię i tym razem z niej nie wyjdę to idę... choć wcale nie czuję się z tym dobrze. Robię to by odzyskać choć ułamki sekund z przeszłości, chociaż minimalne uczucie jakie we mnie było.

niedziela, 26 września 2010

I nagle przychodzi taki dzień, kiedy zdajesz sobie sprawę, że już Go nie kochasz. Nie kochasz Go, ale jednak jest dla Ciebie wszystkim.

piątek, 17 września 2010

‎"Czy bardziej cierpi ten, kto czeka zawsze,
czy ten, kto nigdy nie czekał nikogo?

Czasami się nad tym zastanawiam, ale zawsze dochodzę do jednego wniosku... nie ma gorszej rzeczy niż nigdy nie pokochać/ swoje przecięrpiałam ale nie zamieniłabym tego na samotność . przecież nic nie zstąpi wspólnych chwil, jeśli nawet będą one przekreślone tym co tak złe , ponure i smutne!
Za kilka lat nie będę pmiętać tego co było złe, umysł wyrzuci złe wspomnienia, zostaną tylko te dobre. Dziś kiedy myślę o nas... przed oczami mam jedno wspomnienie które spraia że robi mi się cieplej na sercu. To jeden z ostatnich dni wakacji, kiedy postanowiliśmy pobyć trochę sami, wiedzieliśmy że rok szkolny znów postawi nam kłody pod nogami... pojechaliśmu daleko za naszą miejscowość rowerami. Nie miałam pojęcia dokąd jedziemy, zaprowadziłeś mnie daleko za pola i lasy , widok był niesamowity. Siedzieliśmy na stogu, przed nami horyzont i zachód słońca w tle leciało " dmuchawce, latawce wiatr, daleko z betonu świat" popłakałam się ze szczęścia a Ty mnie przytuliłeś i powiedziałeś że będzie dobrze. Co było dalej? Nie będę tego poruszać bo te chwile umysł powoli usuwa...

poniedziałek, 13 września 2010

You tell me that you need me
Then you go and cut me down, but wait
You tell me that you're sorry
Didn't think I'd turn around, and say...

That it's too late to apologize, it's too late
I said it's too late to apologize, it's too late



czy nie było właśnie tak?!
no dobra i wcale nie jest łatwo, czas mija a wszystko jakoś wciąż wraca.
zero kontaktu między nami miało jakoś ułatwić sprawę, ale jest ciężktrudno to opisać, nienawiść łączy się z tęsknotą i powstaje mieszanka wybuchowa,
wcale nie jest to miłe uczucie...
pokonać siebie, wymyślać sobie nowe zajęcia by tylko nie zastanawiać się nad niczym nie myśleć o nim skoro on ma Ciebie w dupie.
to że ma w dupie boli jeszcze bardziej i drażni,
drażnimy się wzajemnie ....

czwartek, 9 września 2010

sobota, 4 września 2010

ok minął ponad miesiąc, nastąpił przełom
dziś rano obudziłam się, owszem pomyślałam o Tobie ale inaczej
pomyślałam że nie chcę już z Tobą być,
"i choć byś z pistoletem zaszedł mi drogę"

powrotów nie będzie.

słońce powoli wychodzi zza chmur, przestaje padać !

czwartek, 26 sierpnia 2010

uwaga uwaga
zbieramy się do kupy
koniec rozpaczania!
wystarczy że na dworze jesień, i to nie za złota polska jesień. bardziej jakaś taka londyńska, bez wyrazu, płacząca londyńska zimna brudna jesień!

co pomaga?
rozmowy rozmowy i jeszcze raz rozmowy z przyjaciółmi!
dobra muzyka
wiele wiele zajęć najlepiej tych które pochłaniają umysł
dużo wyjść ze znajomymi
alkohol, ale z tym nie przesadzajmy
pisanie pisanie pisanie, napisz o tym co Cię boli ulży Ci

najważniejsze to nie poddawać sie na samym poczatku
pierwsze dwa trzy dni kiedy wstajesz rano z podpuchniętymi oczętami, ledwo widzisz, i jedyne na co masz ochotę to znów się poryczeć, a to że nie przespałaś nocy, nic nie jadłaś nie wpływa pozytywnie na nastrój a raczej frustrująco i destrukcyjnie
no ale właśnie wtedy trzeba znaleźć tą siłę, wstać z łóżka, iść coś przegryźć zrobić sobie kawę, umyć zęby, umalować się i starać się JAKOŚ wyglądać. wiem że średnio co 30 min będzie napad furii i płaczu, nerwowe spoglądanie na telefon itd itp. ale właśnie! jeśli masz możliwość wyłącz telefon, nie będziesz przynajmniej czekasz aż coś przyjdzie. postaraj się usunąć go ze znajomych na portalach społecznościowych, jeśli masz tyle odwagi (ja nie mam )
nadzieja jest tylko w czasie, to on leczy rany.

wtorek, 24 sierpnia 2010

rozpoczynam wielką ucieczkę
uciekam przed przeszłością goniąc przyszłość
zostawiam za sobą to co było uczę się otwierać na to co będzie
czy to proste?
jasne że nie!
nie lubię zmian ..
byłam przyzwyczajona do znajomego uścisku dłoni.
do splotu palców.
pocałunku ust.
zapachu włosów.
dziś muszę o nich zapomnieć,
nauczyć się czuć inne zapachy
cierpisz? zapyta ktoś
odpowiem : nie. że jest już ok.
bo jak wytłumaczyć komuś tęsknotę?
tę z którą uczę się żyć i zmagam się każdego dnia,w każdą pojedynczą minutę.
a skąd będziesz wiedziała że to już?
gdy obudzę się rano, a pierwszą myślą nie będzie on
gdy pójdę ulicą nie wspominając tej tej i tamtej chwili
gdy znajdę sposób na nowe życie.
trzy tygodnie, od dnia gdy powiedziałam to koniec.
emocje opadły, ale serce boli nadal jak cholera.
nadal budzę sie rano z tym dziwnym lękiem, niepokojem.
nadal często łapię się na tym że wdarzyło się coś o czym chcę natychmiast Ci opowiedzieć,bo wiem że tylko Ty będziesz w stanie to zrozumieć.
uczucie nie wygasło
słabo mi gdy słyszę w radiu znajomą piosenkę.
my na plaży, my na rowerze, my my my.... przecież nie ma nas.
twój uśmiech.
twój dotyk
zapach.
straciłam nie tylko miłość, ale przyjaźń
przecież byliśmy przyjaciółmi, potrafiliśmy się dogadać!
Dziś starannie dobieramy słowa, bojąc się że powiemy coś nieodpowiedniego.
nie patrzymy sobie w oczy, w obawie przed tym co możemy w nich zobaczyć.
oczy są zwierciadłem duszy.. tylko ona wie co czujesz.
jak zabić to uczucie?!
kiedy przestanę wierzyć że to sen, że to tylko kolejna zwykła kłótnia, że powiem słowo i znów przytulisz.
przecież Ty już zapomniałeś...
nie kochasz mnie już

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Gdyby nie było jutra,pewnie zadzwoniłabym do Ciebie i powiedziała,jak bardzo mi zależy... proszę. ie udawaj, że mnie nie widzisz gdy na mnie patrzysz - to boli.

niedziela, 15 sierpnia 2010

piątek, 13 sierpnia 2010

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Jestem jeszcze zakochana resztkami bezsensownej miłości i jest mi tak cholernie smutno teraz, że chcę to komuś powiedzieć. To musi być ktoś zupełnie obcy, kto nie może mnie zranić...
Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.

sobota, 7 sierpnia 2010

inne będą nasze dni, adresy, telefony... kiedyś, po latach spotkasz mnie, idąc na przykład z żoną. kiedy się ukłonisz, ja spojrzę uśmiechnięta. twoja żona spyta: `kto to?` powiesz: `nie pamiętam..`

czwartek, 5 sierpnia 2010

Istnieje przyjaźń damsko-męska? Jestem przekonana że tak, ale czy istnieje przyjaźń damsko-męska po rozstaniu?!
Czy jest taka możliwość? Do dziś myślałam że nie, jednak po przeczytaniu jednego z artykułów w "PANI", dowiedziałam że jest.
...ale ja chyba tak nie potrafię. Miłość to coś więcej niż przyjaźń, owszem zawiera w sobie przyjaźń. Ale czy ludzie którzy się kochali i przestali się kochać, potrafią pozostać zaledwie przyjaciółmi? Pewnie że się znają na wskroś. Pewnie że wiedzą o sobie niemal wszystko. Ale czy potrafią ze srefy intymnej przejść nagle do przyjaźni. W moim przypadku jest to chyba niemal niemożliwe, z byłym byłym chłopakiem zaczęliśmy normalnie rozmawiać dopiero po 4 latach po rozstaniu, być może przyczyną tego był sposób w jaki się rozstaliśmy (zdrada).
No właśnie... chyba wszystko zależy od tego w jaki sposób partnerzy się rozstają. Jeśli obustronnie miłość wygasła i oboje są przygotowani na nowe życie, pewnie są też przygotowani po to by się dalej przyaźnić. Osobiście nie znam takiej pary, która po rozstaniu pozostała w przyjacielskich stosunkach. Być może dlatego, że rozstania zazwyczaj bywają bolesne, najczęściej dla jednej ze stron co powoduje że stronny oddalają się od siebie na tyle że pod koniec niewiele mają ze sobą wspólnego.
Uważam że to jest właśnie najbardziej bolesne! Ta przepaść która pozostaje po osobie, która odeszła. To ogromna wyrwa której w żaden sposób nie możemy zalepić! Staramy się jak tylko możemy ale nie jesteśmy w stanie.. Wspólne miejsca, wspólne zwyczaje, często swego rodzaju obrzędy, po rozstaniu zostawiają okropną pustkę. Pustka ta nie jest wyrysowana jedynie w sercu, ale tam odczuwamy ją najboleśniej.
Są sprawy o których wiem tylko ja, jak to że pijesz schłodzoną gorzką herbatę, do kawy dodajesz tłuste mleko, uwielbiasz sałatkę z pomidorów i ogórków, nienawidzisz się golić i ponad wszystko kochasz motoryzację, tylko ja wiem że w życiu nie robisz tego co chcesz ale to co podyktują rodzice, wiem też że jeśli nie oni, nasza przyszłość potoczyłaby się inaczej, wiem jak bardzo lubiliśmy spędzać razem czas oglądając filmy, jeżdżąc na rowerach lub po prostu leżąc na łóżku wpatrując się w gwiazdy, wiem że nienawidzisz latem gorąca i że zimą nigdy nie jest Ci za zimno, wiem też że teraz czujesz się podobnie jak ja , ale charakter nie pozwala Ci się zbliżyć, przeprosić, przecież wiem że jesteś dobrym człowiekiem...
No właśnie... mamy o sobie tyle do powiedzenia, tyle wspólnych wspomnień, przyzwyczajeń, niedokończonych spraw i planów... nagle nam to odebrano, zły los! Tak chyba tylko los pozostało mi przeklinać, bo na Ciebie nie potrafię się jeszcze złościć , trochę na to za wcześnie.
Może kiedyś uda nam się utrzymać przyjaźń? 
nie sądzę.

wtorek, 3 sierpnia 2010

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

niedziela, 1 sierpnia 2010

.

Tęsknię do tamtych chwil gdy twe słowa starczały za chleb. A o uśmiech gdy dookoła ból przyprawiał nas ciepły koc.

ta myśl tak natrętna i zła.

od pewnego czasu nie mogę pozbyć się jednej myśli ...
czy facet może zrezygnować z dziewczyny nie mając innej opcji? Chodzi mi o to czy może ma kogoś innego dlatego tak łatwo odpuszcza?
Poprzednim razem moje przeczucia się sprawdziły, czy tym razem znów chodzi o to jedno? Czy on kogoś ma?! To mi nie da spokoju...

sobota, 31 lipca 2010

.Ty udajesz że nie widzisz , ja udaję że nie czuję.

' Skłamałabym powiedziawszy, że o Nim nie myślę. Myślę. '

gdybym mogła być mężczyzną jeden dzień ..

...byłabym każdej spełnieniem marzeń Bogusiem Li.
i polskim Ice'm T
i smutnym kobietom zaśpiewam przez telefon jak
jak Stevie Wonder sprzed lat...
Jak to jest. Dwoje ludzi żyje razem, przez długie dni miesiące, lata ,są dla siebie wszystkim. Są spełnieniem swoich marzeń, czują się przy sobie najlepiej, rozmawiają o niczym, razem czas mija im niepostrzeżenie. Nagle coś pęka, wystarczy jeden zły gest , przestają być sobie bliscy, wkrada się pomiędzy nich niepewność, później obojętność... 
Każda osoba po nieudanym związku chyba o tym myśli, DLACZEGO? Co się stało, co zrobiłem/łam nie tak, może powinienem ustąpić wtedy? może powinienem użyć innych słów..
ale to chyba nie polega na tym, że ktoś coś źle powiedział, to nie chodzi o to że ktoś się 'pogubił'.To nie kwestia przypadku. Po prostu jedna osoba nie może żyć za dwie, nie może sama stanowić związku. Do tego potrzeba dwóch osób, w dodatku kochających się! Dlatego nie zadręczajmy się jeżeli zostaliśmy porzuceni... to przecież nie nasza wina. Głowa do góry, będzie lepiej. Z każdym dniem będziemy radzić sobie co raz lepiej, z czasem zapomnimy na tyle by żyć normalnym rytmem. Oczywiście to nie kwestia godzin, dni. To kwestia tygodni, miesięcy... 


M : " wszyscy mi mówią : to nie jest możliwe, nie wierzę że mu nie zależy coś jest nie tak, przecież musi coś czuć, też musi tęsknić. Byliście parą dwa lata o tym nie zapomina sie od tak! Wróci kiedy zatęskni, oni zawsze wracają, nie załamuj się będzie dobrze.
Ale przecież ja wiem że gdyby chciał już zrobiłby jakiś ruch i nie pozwoliłby mi odejść bo przecież nie można pozwolić odejść komuś od tak... 
między nami (nie)wiele się
zmienia. to miłość jest inna. niełatwa,
nieskromna i niewinna. i o co tyle milczenia? "

czwartek, 29 lipca 2010

po północy

M : " Jak to zwykle nocą bywa, do głowy przychodzi milion refleksji, przemyśleń. Wszystko nagle staje się o wiele bardziej utrudnione niż za dnia. Człowiek czasem nie zdaje sobie sprawy z tego co ma i docenia to dopiero po utracie. Teraz widzę jak miło było wieść sobie przez całe dwa lata miłe życie, w którym pomimo problemów dnia codziennego zawsze znajdowało się na nie złoty środek. Bo miłość uskrzydla i daje siłę... wiem to, ale wiem też jak bardzo potrafi być destrukcyjna i jak szybko potrafi doprowadzić do rozkładu psychicznego wcielenia człowieka. Z dnia na dzień jest go co raz mniej, żyje chwilą zamartwiając się i czekając na cud.
uczy się robić dobrą minę do złej gry, aż pewnego dnia zdaje sobie sprawę że nauka przyniosła efekty i nie musi już udawać, bo faktycznie życie znów zaczyna przynosić radość, a oddychanie przestaje sprawiać ból.
Zanim jednak do tego dojdzie czeka nas długa droga przez mękę... miliony wyborów, krętych dróg, wypłakanych łez, nieprzespanych nocy i pochmurnych poranków. Wszystko to ceną za piękny czas jaki był nam dany. Co dzieje się dalej... zastanawiamy się czy było warto. Czy warto poświęcać się dla tych kilku chwil radości.
Wszystko staje się jasne dopiero kiedy zakochujemy się na nowo, wtedy wiemy że warto. Szybko zapominamy o nieprzespanych nocach i wymieniamy je na słodkie pocałunki i spacery do rana. Zapominając o przeszłości , starając się ją wymazać. jednak zawsze pozostaje w nas jakiś ślad który może odezwać się w najmniej porządanej chwili. 
no cóż pozostaje czekać na te lepsze dni. "

na początek.

Blog ten kieruję do wszystkich osób które właśnie zakończyły związek, zostały porzucone bądź tkwią w niepewnym i mają tego dość.

Ja po raz drugi wpadam w takie bagno. Pomimo to , wciąż szukam usprawiedliwienia dla tego co się dzieje dookoła. Wmawiam sobie że to siły nadprzyrodzone sprzeciwiają się przeciwko nam i staram się to jakoś zrozumieć. Jednak nie jest łatwo, dlatego chcę o tym pisać. Zobaczymy jak to się potoczy , może komuś pomogę, otworzę oczy albo rozwieję wątpliwości. Będę dzieliła się własnymi przemyśleniami .

Na początek wstawiam moją dzisiejszą rozmowę z osobą która przy mnie jest zawsze wtedy kiedy jej potrzebuję, kiedy mam słabszy dzień, nigdy nie odmawia mi rad i chociaż czasami wie że mogą zaboleć mówi mi szczerze to, co myśli. Uważam że to jest najważniejsze, umieć powiedzieć co się myśli otwarcie.

M : "dziś się dowiedziałam że M wyjeżdża na studia do miasta oddalonego o 600 km. żebyście nie myśleli że tylko Wam ciężko ... :( buziaxy"

T: "ja pierdole co za wiadomość :/"

(...)

M : "On niby zachowuje się jakbyśmy nadal byli parą, ale jednocześnie widzę to, że mnie nie kocha tak naprawdę. Nie wiem o co jemu chodzi po co tak pozoruje?!
Całą imprezę chodził i pytał "wszytsko ok, M?" "coś Ci podać M?" "w czymś CI pomóc M?"
ale to było takie, no nie wiem jak z litości czy z przymusu? Nie mam pojęcia jak to opisać :(
Później przyszedł do mnie do łóźka, jak gdyby nigdy nic...
w pewnej chwili że się poczułam . On myślał że to z przechlania, ja mu mówię " nie , M to nie alkohol, - a co to M innego? - nerwy M. - a jakie Ty miałaś ostatnio nerwy M, noo?"
Jakie miałam nerwy?! no helloł....
i w łóźku nagle jest inaczej znów jest czuły, przytula mnie, chciałby czegoś więcej.
o co do cholery chodzi?!
ratunku :( nie ogarniam!!!!
Na serio nie wiem czy to jakaś strategia?"

swoich uczuć też chyba jestem w stanie do końca opisać.
jednocześnie jest mie przestrasznie z tym że on za chwilę zaniknie, wyjedzie, że zostanę bez niego. przecież był/jest moim przyjacielem. Jak można nagle zrezygnować z przyjaźni.
Z drugiej strony ja nie wiem sama co czuję chyba , nie mam pewności na milion procent czy ja chcę takiego M.
Oczywista sprawa, chciałabym tego starego który o mnie zabiegał dbał, kochał mnie, wtedy to czułam autentycznie. Teraz miewam tego przebłyski jak np w łóźku gdy się przytula i widzę że potrzebuje bliskości nie tylko takiej fizycznej.

Wczoraj całą imprezę spędziliśmy spraktycznie osobno nie podszedł nie przytulił się, mówi że musiał zajmować się gośćmi , że nie wiedział jak się w stosunku do mnie zachowywać bo ja jestem zdystansowana coś...
a ja spędziłam mega dużo czasu z jego znajomym i było mi mega dobrze, fajnie się z nim bawiłam, jeśli taki myśli przychodzą mi do głowy to znacz że nie kocham M?
Czy może po prostu szukam pretekstu, chcę sobie udowodnić że umiem bez niego żyć?
Mam problem z interpretacją samej siebie, to jest masakryczne! Nie wiem sama co czuję i czego chce, a jednocześnie jest mi tak źle w tym obecnym stanie że już nie ogarniam.

na maxa nie chciałam mu wczoraj okazywać jak to ze mną jest że tak ubolewam że jest mi tak strasznie ciężko, i w sumie bawiłam się mega dobrze już dawno nie było tak sympatycznie!
ale czy to dlatego że on był obok? Czy po prostu to wygasło?
Mam milion pytań na które nie znam odpowiedzi...

inna sprawa że dałam sobie wczoraj dość pokaźnie. nie tak żeby tracić przytomność czy coś. Ale miałam humor, potrafiłam się śmiać i robić dobrą minę do złej gry, w środku gdzieś jednak czułam że to impreza pożegnalna i może już nigdy nie wrócę do tego domu, to tego pokoju, i jakże znajomego łóżka...

T:" (...) sam dochodzę do refleksji, że.. co za męki musi człowiek przechodzić dla miłości... co za bezsens :/"