poniedziałek, 30 stycznia 2012

Niespodziewanie, bo nie przypuszczałam że mnie dogoni, że w ten niezwykle jesiennie zapowiadający styczeń zjawi się i uderzy mnie w policzek, przyszła zakradając się, o nic nie pytając, a już na pewno nie mnie. Uważnie żyłam, szczególnie po to, by jej nie zaprosić przypadkiem, by nie spojrzeć jej w oczy, czy też nie pozwolić się wprosić. Ostatnie dni stycznia jednak zawiały ogromnym chłodem, przyprowadzając ją do mnie. Nie była taka jak zawsze, zwykle widywałam ją wesołą, rozgrzaną, pełną energii, którą to energię mogłam z niej czerpać. Teraz widzę. Stoi w bramie, trzęsie się z zimna, buty ma porozwiązywane, nie patrzy mi w oczy nawet, przestraszona cicha. Jest mi jej żal. Niespodziewany gość myślę, ale jednak gość, dlatego ostatecznie wpuszczam ją pod mój dach, ona próbuje się rozgościć, rozgrzać popijając gorącą herbatę, jednak nic nie pomaga. Wciąż dygocze, wciąż siedzi otulona przy kominku, wciąż milcząc i widzę, że bardzo chciałaby coś powiedzieć, nie mam jednak odwagi by zapytać, dlatego siedzimy razem, ramię w ramię patrząc na skwierczące palenisko kominka. Świta już za oknem.

sobota, 28 stycznia 2012

Snów samośniących noc kolejna
Bo widzę patrzę obserwuję, czuję,
Jak za mgłą widzę, wyrwana ze snu, chyba dobrego, wybudzona niewdzięcznym dźwiękiem budzika, drzemka… 5 min, znów budzenie, kolejna drzemka… budzenie. Podnoszę powiekę jedną, zamykam. Drugą. Teraz szybko do dziesięciu policzę i wstanę, obiecuję sobię że wstawnę 1.. 9 .. 10. na równe nogi się podrywam , w jednej chwili pamięć tracę ,że nie chciał się wstawać, że zmęczona,że..że… bo przez szparę w drzwiach krzątającego się po kuchni widzę GO, nuci coś pod nosem, niezgrabnie buja biodrami, w tle leci … przy tym tak zabawnie wygląda z patelnią w jednej ręce, z kubkiem w drugiej, z grzanką w ustach. Ja stoję jak wryta w drzwiach, mam wrażenie że to sen , lepszy od tego nocnego. Narzucam na siebie porannik i w podskokach idę do kuchni, też podryguję, z jednej nogi, na drugą, z jednej na drugą. Zaskakuję go, z wrażenia patelnia ląduje na ziemi, jajka w całej kuchni, podłoga umazana, nie wierzę własnym oczom, jego wyraz twarzy jest bezcenny, klatka stop. Zapisuję w pamięci. Mój mężczyzna o mięśniach drwala, rozczula się nad dwoma rozmazanymi jajkami, zaczynam rechotać nieznośnie, on z początku zbulwersowany moim zachowaniem nerwowo odkłada kubek z kawą, jednak siada na podłodze razem ze mną śmiejąc się w rytm dobrze znanej melodii. Dobry poranek zwiastuje dobry dzień, mimo tego że kolejny dzień pada, że słońca nie widać już od paru tygodni, mimo, pomimo, wszystko jest dobrze.
Zielona Góra przywitała mnie pięknie, słońcem jakby wiosennym podmuchem wiatru tym co przyjemnie gładzi policzki, przywitała uprzejmością ludzi, a ku mojemu zdziwieniu także kierowców! Ciągłe jazdy i rozjazdy, Poznań-Zielona Góra, Jarocin-Poznań, Poznań-Wrocław. Bez końca, tęsknie by jutro pobyć przed biurkiem. Nie do końca wierzyłam w siłę blogowania, choć miałam wielką potrzebę przekazywania swoich myśli wraz z informacją zwrotną, szukałam kogoś kto widzi tak jak ja, kto widzi gwiazdy na niebie i widzi że wiosna jest ładna, że zima cieplejsza czasami niż lato, że wesołość i jej uzewnętrznianie nie godzi się z tym co w środku chowam, że jestem taka i mogę to powiedzieć otwarcie, mogę wyrazić w tysiącu słowach jak pięknie było , gdy chodnikiem zwyczajnie szłam i dostać odpowiedź, że ktoś tak samo widz,i że ktoś pozwoli mi zobaczyć jeszcze więcej. Dlaczego blogujemy? Dlaczego daje to nam taką satysfakcję ? Czy w swoim prawdziwym życiu jesteśmy aż takimi outsiderami ? Czy nie potrafimy się odnaleźć i szukamy przyjaźni tutaj? Czy kryjemy nasze kompleksy ? Patrzę na siebie i myślę, nic się nie zgadza. Nic nie wskazuje na to bym chciała się chować za pustymi słowami, bym musiała szukać przyjaźni gdzieś w cyberprzestrzeni. Nie mam nic do ukrycia, na co dzień pełna energii, kobieta twardo stąpająca po ziemi. Tutaj, sami wiecie. Jednak ta przestrzeń dała mi tyle, że nie opiszę tego. Wciąż czerpię z niej całe pokłady energii niespożytej, dała mi przyjaźń i nowe wcześniej nieodkryte uczucia. Chcę więcej, chcę brać garściami, chcę czytać, pisać i być czytaną, chcę uzyskiwać odpowiedzi na pytania błahe i na te głębokie, chcę powiedzieć, dobrze że jesteś moja droga PRZESTRZENI, dziękuję że dałaś mi tylu wspaniałych ludzi, być może nie są oni prawdziwi, być może ja nie jestem, ale chwile spędzone przed klawiaturą są jednymi z tych najzwyklejszych a jednocześnie najwznioślejszych.

czwartek, 26 stycznia 2012

poznaliśmy się w cyberprzestrzeni zupełnym przypadkiem, zupełnie nie szukając siebie. Poznanie to zmieniło jednak wszystko, wszystko i nic jednocześnie. Jak okazało się nasze drogi przecierają się bezustannie, a nasze dusze rozumieją się bez najmniejszego zawahania. mogłabym napisać,że szukałam Go całe życie, że odnalazłam gdzieś gdzie się nie spodziewałam odnaleźć zupełnie niczego, musiałabym też napisać że jego zobowiązania powodują to,że kontakt nasz musi być w pewnym sensie ograniczony,do granic które on wyznacza. rozumiemy się bez słów, a słów wymieniamy tysiące,wszystkie one są głęboko wzruszające.wiele nas łączy, jeszcze więcej dzieli, jednak jest to coś tak silnego że nie możemy już żyć bez tego, bez nut, bez siebie, na odległość. wczoraj spotkaliśmy się ponownie przypadkowo, tym razem zatrzymaliśmy się na dłużej, jednak godziny te odczuwalne były jak minuty, nanosekundy, rozmowa była najzwyczajniejsza i najbardziej naturalna jednak ja przetwarzam jej najmniejszy fragment w swojej głowie do teraz, nie mogę wyrzucić z głowy ani jednego najmniejszego momentu, nie potrafię się pozbyć tych wszystkich myśli. ”Pięknie jest z Tobą” napisał po pożegnaniu.