niedziela, 31 października 2010

hmm a teraz, po wszystkim!
i każde spotkanie to trochę jakby czas się zatrzymał, stoisz obok no i co? i jest jak dawniej, rozmawiamy, śmiejemy się, chodzimy w te same miejsca. Ale przecież nic nie jest jak dawniej, idziemy innymi drogami każdy swoją !
Jednak kiedy wychodzę z domu , zatrzaskuję drzwi i widzę Twój samochód... to hmm, powracają wspomnienia. Nie, to nawet nie wspomnienia. Na chwilę zapominam że było coś co stanęło między nami, uśmiecham się, idę do Ciebie Ty wychodzisz , witasz się ze mną... idziemy, rozmawiamy. Coś się zmieniło? wygląda na to że nie, ale poczekaj, żegnamy się , Ty wsiadasz do samochodu, ja zatrzaskuję drzwi od domu.... i koniec.
teraz widzę, faktycznie, coś się zmieniło, pora wrócić to tego nowego życia bez Ciebie. uśmiecham się szeroko i idę dalej, kontynuować co przerwałam przed wyjściem.

poniedziałek, 4 października 2010

Ból ostatecznie minie, piorun nie uderza w to samo miejsce dwa razy, więc nie wchodźmy dwa razy do tej samej rzeki... ?
A co kiedy tak bardzo chcemy żeby piorun znów uderzył, pomimo że to uderzenie bolało a rany nie zdążyły się jeszcze zagoić. Co jeśli znów chcemy poczuć na palcach stóp nurt rzeki, mimo tego iż wiemy że będzie lodowata niemalże jak lód ? Co jeśli ból nie minął a my podświadomie nie chcemy się z niego oswobodzić ?
Dlaczego tak panicznie boimy się osamotnienia ? Dlaczego z pamięci wyrzucamy złe chwile a pozostawiamy tylko te dobre? Dlaczego choć wiemy że rzeka będzie zimna, a uderzenie pioruna zaboli chcemy jeszcze... wszystko przez lęk przed samotnością ?! Dlaczego jedno słowo na temat przeszłości sprawia że stopy miękną, serce przyspiesza rytm... a my... jesteśmy gotowi poświęcić wszystko, poświęcić siebie, nie słuchając głosu rozsądku nie słuchając już nawet podświadomości, znów wchodzimy do rzeki i chodź jest jeszcze bardziej zimna niż poprzednim razem ,wchodzimy jeszcze głębiej, i dlaczego nastawiamy się na uderzenie pioruna i czekamy, choć wiemy że już prawdopodobnie nie uderzy , że już nie przejdzie po naszym ciele. Nie jestem w stanie odpowiedzieć sobie na te pytania, choć wiem że źle robię wchodzę do rzeki i zanurzam się co raz głębiej, chociaż czuję że nurt mnie porywa, że pewnie się utopię i tym razem z niej nie wyjdę to idę... choć wcale nie czuję się z tym dobrze. Robię to by odzyskać choć ułamki sekund z przeszłości, chociaż minimalne uczucie jakie we mnie było.