środa, 21 grudnia 2011

Lubię w nim każdą chwilę, każdą najmniejszą
lubię jak stawia krok i gdy w trakcie stawiania go, robi oddech.
jak mu się policzki wtedy nadymają a oczy stają się raźniejsze.
lubię jak ustawia stopy, że tak do środka zwinnie, a nie na zewnątrz jak to bywa koślawie.
jak się gibie zabawnie, z boku na bok idąc, tak że ramiona mu falują.
ramiona... one też są cudowne , takie postawne, a zarazem zgrabne i szczupłe, jednak wystarczające by się przytulić,
tuli tak pięknie że nie chce się go puszczać.
i ten zapach, ten co nozdrza rozsadza , jak amoniak pod czas pieczenia.
pachnie przyjemnie , nie wiem z czym mogłabym zapach ten porównać. ze skoszoną trawą, czy pieczonym chlebem ? a może dwoma tymi zapachami jednocześnie.
oczy,
same się śmieją, nie muszę ust widzieć, by kolana mi zmiękły.
jednak uśmiech ma cudowny, nie obędzie się bez niego .
tak szeroko się uśmiecha, że końcówki ust ma w uszach, tych co pod kosmykami włosów się chowają, te włosy często odgarnia zgrabnym ruchem dłoni, że niby mu przeszkadzają, ale nie sądzę, bo takie włosy nie mogę przeszkadzać !
dłonie, smukłe, długie palce, jak u pianisty. Nie pozwalam rękawiczek zakładać, dłonie ma najpiękniejsze, głupio aż w mojej dłoń jego chować. powinna wciąż na oczach moich być, by ani chwili nie stracić z patrzenia i dotykania.
jak już tak idzie tym dumnym krokiem, kołysząc ramionami i uśmiechając się od ucha do ucha, z ogniem w oczach, często nucąc coś pod nosem,
czuję się taka malutka
przez pierwsze kilka sekund nic nie mogę wydusić
płuca mam ściśnięte,
siła ciążenia ciągnie mnie ku ziemi mocniej niż zwykle,
paraliż w sercu, paraliż na ciele
chcę krzyczeć, śpiewać , nucić razem z nim
ale stać mnie tylko na to, by wpaść w te silne ramiona i napawać się.
zapachem
pięknem
chwilą.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

a co jeśli ona?

a jeśli któregoś dnia Ona skrzynkę na listy otworzy
i się wysypią
posypią się na Nią wszystkie słowa
wszystkie te słowa
narzekania i uśmiechy
miliony tysiące słów
melodii
nut
wszystko to co dzieli i łączy
co może być dobre i zarazem złe
co się przytrafiło
gdzieś po cichu nam
co jeśli to na Nią spadnie
tak mocno że ją przydusi
jeśli nie będzie mogła się z tego odkopać
co jeśli Ona wyczyta
usłyszy
zakochanie nasze
ciche jego kwilenie?

niedziela, 11 grudnia 2011

. a uśmiech na dzień powszedni mi towarzyszy, jakby zmazać miał i oszukać samą mnie, nie lubię wywnętrzania się. pewnie dlatego wywnętrzam się tutaj wśród bliskich obcych, poza zgiełkiem ulicy i zgiełkiem czyhających na potknięcie złych przyjaciół, czekam na lepszy dzień gdy muzyka będzie grała nawet po wyłączeniu głośnika .

czwartek, 8 grudnia 2011

"W obliczu towarzyszących mi dzieś na koniec dnia myśli wszystko przestaje mieć znaczenie. Nie dlatego, że smutek, czy rozczarowanie jest gościem w moim domu. Ale często przez to, że uświadamiam sobie, ze dystans w życiu ma ogromne znaczenie. A bezsiloność ludzka jest największą moją tragedią. Codzienność jednak chce być piękna i ja mocno w Nią wierze. W takich subtelnościach jak poranek, z pukającym w okna deszczem ... "