środa, 1 lutego 2012

Beirut leci w tle. Elephant Gun.
-zatańczysz? Pytam.
-Nie potrafię!
-Przecież ,że potrafisz ..
-Do tego się nie tańczy.
-Głupie wymówki! Chodź, proszę.
Używam swojego wzroku nr.5, tego który tylko Tobie zdołało się wybudzić ze snu niedźwiedziego. W końcu ulegasz, nieśmiało odchodząc od stolika, jednakże ujmująco zaciskasz ramę. Nagle jakbyś zapomniał, że taniec Ci obcym, że cokolwiek miało znaczenie, ja też nie pamiętam, że ktoś prócz nas jest w zaciemniałym pubie. Muzyka w tle znajome dźwięki, mniej znanych instrumentów. Rama. Raz, dwa trzy. Rama. Dwa,dwa,trzy. Rama. Obrót, delikatnie. To wszystko sprawiło, że przez moment poczułam się jak ta najurokliwsza, od której nikt wzroku oderwać nie może. Muzyka cichnie, oboje zmieszani panującą aurą, stoimy jeszcze chwilę jakbyśmy się ruszyć z miejsca nie mogli. Zażartowałam – dla rozładowania atmosfery. Jak zwykle kłapać muszę. Tutaj sen się urywa, tak właśnie śnię od pewnego czasu. Podrywam się z łóżka, pędzę do biura, w progu pada pytanie „ a Ty co”? nie rozumiem o co chodzi. „ Nie wiem, masz jakąś inną twarz” pada zupełnie poważna i zaskakująca mnie teza. A co dalej było w tym śnie? Sam dorysuj. Nie ma Cię już wystarczająco długo, bym zaczęła się obawiać, czy znów w Karabachu ktoś Ci pistoletu do czoła nie przystawia.

posłuchajcie, pomyślcie jaki piękny to musiał być taniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz